1. |
||||
Mów co chcesz, raper, cham, łajza, gwiazda, freestyle
I tak nie wiesz o mnie nic, to tak w ramach Intra
Mój świat na walizkach, witaj brat na Mixtape'ie
Wrzucam wokale po tym, jak Static zrobił selekcję
Dobrem jest wejście, które pamiętasz po latach
Dobrem jest serce, które zawsze pamięta o braciach
Więc dbając o twój sprzęt piszę wersy nocą
Przez to coraz rzadziej słysząc Tet pytasz kto to
I tak oto czekam na bit, później czekam na kwit
Ale nie szczekam, jak ci co chcą wjechać na szczyt
Ad hook, znam krok po kroku, własną ścieżkę
Czasem razem z ustami też palę całą resztę
Jestem tu od lat, od ponad dwóch w Warszawie
Chcesz mnie uczyć swoich liter? wsadź sobie swój alfabet
Żaden kurwa błazen nie będzie nawet stać koło mnie
Prędzej Peter Parker złapie arachnofobię
Parokrotnie wystrzelony na orbitę zwątpień
Aplikowałem sobie serie, problem, policzek, kompleks
Jebać to, co, mało górnolotnie?
Tet, Tet, Tet, Tet - nie rozumiesz? puść odwrotnie
Wiem dobrze, kto jest ze mną i co jest dla mnie
Jak nie masz z tym problemu, to wymawiaj Tet poprawnie
Jak ciągle nie łapiesz to powie ci mój ulubiony raper, że:
Spell his name right
|
||||
2. |
Stój, patrz, słuchaj
02:42
|
|||
Stoję, patrzę, słucham bez kodeksów jak Hammurabi
Kontra dla podszeptów typu idziesz na dół Hrabin
Choć padam już z nóg, kawa plus szlug zamiast budzika
To spłacam tu dług, moja dewiza to muzyka
Umiem słuchać, zakopany w skrzynkach z woskiem
Ja zakochany w skrzynkach z woskiem, jakaś szynka, toster
Krzyk za oknem, kiedy siadam pisać zwrotkę
Łapię oddech, ty, daje ci ten syf za drobne
Słucham, to sax czy trąbka, w tym mieszka dusza
Bóg dał mi moją chociaż mówisz o niej Eustachiusza
I tego co gra tutaj, na stówę u nich nie słychać
Mózgi odporne bardziej niż mury Jerycha
Kluby, nie pytaj, w nich dzisiaj grywa DJ Ipod
Co drugi hit to jakby psycho wpadł z wiertarką
I w sumie wiesz, mam to gdzieś, ja mam tylko uraz
Do tego w którym kierunku idzie ta cała popkultura
[x4]
A ty stój, patrz, słuchaj
Od Naturalnie mam tu armie, ile hajsu zgarnę? chwile
Kalkulacje nie dla mnie, bo żyję normalnie ze stylem
Nie z grillem i blinkiem, wiem, wiem to może old-school
Ale w środku czuję, że zamiast blasku wolę posłuch
Ciągle ktoś tu podpowiada jak poszerzyć fan-base
Jak powiesić plazmę, nie wiem, kupić coś, lepszy sampler
Rozkręcić passę, liczą się ci z wielkim hajsem
Ty mam dla ciebie dedykację - spierdalaj!
Idź odwiedzić myspace tych co będą tu bredzić zawsze
Że chcieliby zmienić rap grę, a kończą jak Nelly z plastrem
Jestem jak Jay-Z, znasz mnie, ulica patrzy
I wolę szerzyć własne poglądy, a nie wciskać pastisz
Słuchaj uważnie, bo to coś jak komunikat
Chcesz pisać? zacznij na początku czytać
Zacznij słuchać, usłysz, stań na chwile, zobacz
Ej nie słyszysz? no to możesz iść śladami Van Gogha
[x4]
A ty stój, patrz, słuchaj
|
||||
3. |
T-shit
03:10
|
|||
Zmień G shit na T shit i dostaniesz to gówno
W czasach kiedy co drugi raper wdzięczy się jak instruktor
Aerobiku rapu w cenie akademii zdrowia dwójki
Czasem wściekam się a czasem mówię - dobra, chuj z tym
Mógłbym spuścić w klopie 6 na 10 polskich krążków
3 od hardcore'owców, drugie 3 od mądrych chłopców
Tetris w środku, jestem szczerym graczem
W parze z odtwarzaczem, cel tego krążka nie grozi sraczem
W moim rapie smak korzeni jak żeń-szeń aromat
Co lepsze masz to za friko, coś jak powietrze w alkomat
Wysyłam to do ciebie, król twoich kolumn kocie
Tyle, że w tym przypadku stężenie to 110%
Pierdolą w kółko - bywa ciężko, zwykła banda cepów
Ja wiedziałbym więcej o Polsce mieszkając w Bangladeszu
Ty patrz na Rzeszów, WWA, Szczecin, Poznań czy Białystok
Nawet w Siemiatyczach miałem to wszystko
Ludzkie dramaty, patologie, cukier w barwach brązu
Emigracje za zarobkiem, depresje głębokie jak wąwóz
Siedzisz w pociągu, słuchasz tego? lukaj w szybę
Szukaj moich śladów, to prawie pewne, że już tam byłem
Wróć na chwile, rzuć okiem na swój MP Player
Nie wskrzeszę Big Puna, ale też nie jestem Player
Pejoratywnie czy dosłownie, znaczenie kwestą sporu
I weź mnie przez to nielub albo weź mnie za to polub
Chyba, że twój mózg jest niedostępny jak crack w Opolu
To nie Miami, ja nie jestem raczej imigrantem z Kuby
Ale mam tony historii za które zaczniesz mnie lubić
Drugie tyle za które ktoś powinien dostać wpierdol
Może nie koniecznie ja, ale wiem, że ktoś na pewno
Poznaj getto tu gdzie zamiast Haenni & Hanni
Są dresy i bramy, koledzy i chamy, kobiety i damy
Problemy i plany, kastety i gramy, player'zy i pary
Plenery i bary, zalety i wady
To kształtuje mnie nie mniej niż ciebie
Wspólny przebieg machiny, nieważne czy tu masz debet
Czy plus czy minus, i nie chodzi mi tutaj o Kaliber
Raczej czy nabój z rozsądkiem, a grawer na twoje imię
Bo to on i determinacja tworzą dziś trzon
A T? litera, która trzyma i poziom i pion
|
||||
4. |
Ladeeze
02:37
|
|||
To mogła być historia z cyklu one night stand
A prawda jest taka, że mam uczucie jak Isaac Hayes
Gadam wręcz sam do siebie rzeczy głupie ponoć
Kiedyś w klubie co noc, teraz gamia znów jest mono
I mogą śmiać się ze mnie przy gorzkiej do rozpuku
Z taką kobietą nie chce dzieci, chce od razu wnuków
Możesz mnie jebnąć uszczypnąć, jebnąć w łeb
Wszystko mi jedno wiesz, wybrałem, chce być po kres
Żyć, to mieć yo, żyć to mieć flow
Coś ci powiem, a, a, a, a, a zresztą
Mierz to swoją miarą albo powiedz - Tetris głupi
Ale znam hotele, motele, imprezki, piersi grouppies
Nie tylko piesi, nie jedna teraz szlocha
Widzisz, przy takim wersie ziomuś twoja strzela focha
Moja śmieje się, dla niej będę zawsze najlepszy
Mijając psiarnie autem wchodzi w zakręt na ręcznym
W tych kręgach niejednego za to już kazali spalić
Ale mam to głęboko i odświeżam Larifari
Common znów brzmi świeżo, Dilla Rest In Peace
Słucham Last Is zaraz później całej reszty Bee
Mervin brzmi w tle i jest częścią karmy
Nawet Barry White jakiś mniej pretensjonalny
Mruczy, że uwierzę w to jak sam zobaczę
Do pościeli wibe ale dziś ma aprobatę
Zero opcji akwarium, valium, seminarium
Nokia spokojna, już nikt nie boi się alarmów
Come to come, jak nie z tą to na pewno z tamtą
Ty, prędzej bizon wlezie na żyrandol
Nic pod dyktando, własny slang i Bonnie & Clyde
Własny świat splecionych dłoni i ciał
I nawet jeśli trochę z przymrużeniem oka
To nie Sade Abe, nie tracisz jaj przez to, że kochasz.
|
||||
5. |
Na Szczyt
03:23
|
|||
Jakiś czas temu nie mieliśmy nic
Dziś, dziś nie zatrzyma nas nic
Na szczyt gdziekolwiek, czymkolwiek to jest
My idziemy razem, Reformat, WOCC, Tet
Jakiś czas temu mogliśmy tylko chcieć
Dziś, dziś, dziś to wszystko ma sens
Gdzieś czeka na nas i czymkolwiek to jest
My idziemy razem, Reformat, WOCC, Tet
Masz mnie w studio, obok zawsze freestyle, jak wolisz
I nie zbada tego obok, nie wykaże lista OLIS
Statystyki, słupki, bo nie przeliczysz na złotówki
Taki czynnik ludzki, pierwiastek, mówią o tym szósty zmysł
Bez ósmych mil, prędzej bit, street, skrecz
Tłusty bit i tekst, zwykły gest
Przyjmij ten mixtape jako zapowiedź, miej pewność
To kształt rzeczy, które dopiero nadejdą
A ze mną wiem kto, wiem po co i wiem kiedy
Wiem jak, bo mam to życie i wiem co chcę przeżyć
To już nie zeszyt, to kilka grubych tomów
Chociaż ja to ciało, krew, ja to kilka grup atomów
Szukam domu, kalejdoskop zysków i strat
Nie chcę błysków i gwiazd, znam te kilka pysków od lat
Poznaj ten świat, per siostra, per brat
Tu gdzie w drodze na szczyt nigdy nie będziesz sam
Jakiś czas temu nie mieliśmy nic
Dziś, dziś nie zatrzyma nas nic
Na szczyt gdziekolwiek, czymkolwiek to jest
My idziemy razem, Reformat, WOCC, Tet
Jakiś czas temu mogliśmy tylko chcieć
Dziś, dziś, dziś to wszystko ma sens
Gdzieś czeka na nas i czymkolwiek to jest
My idziemy razem, Reformat, WOCC, Tet
Szczyt, mój szczyt, mam go pod stopami co dzień
Klasą samą w sobie być, przejść na drugą stronę jak Styks z Charonem zagrać obolem o to by żyć znów
zobaczyć Hades wrócić, ustami dotknąć chmur
Tworzą mur, stoję pod nim jak w Floyd'zi
Edukacja, z nią czy bez niej i tak błądzisz
Książki spłoną, pomniki upadną, berła, korony
Skalpel czasu i tak poukłada nas w te same groby
Co mogę zrobić? uwierzyć w Boga jak ty?
Zbawimy nas my czy syn i jego droga na krzyż
Co da nam wstyd, a kto rozgrzeszy konfesjonał
Kto tylko splunie, a kto dobre słowo powie o nas
Powiedz co masz, powiedz czego ciągle nie masz
Alpy nie chcą wierzchołków szczyt to ciągle Ziemia
Trzeci głaz od Słońca i nie zmienisz nic w układzie
Ale ciągle możesz go rozbić i zrobimy to razem.
|
||||
6. |
Dawaj Respekt
02:55
|
|||
Dawaj respekt, jesteś nowy czy weteranem
Zobacz dokąd to zabrałem, zabieram to jeszcze dalej
Wiem, młode wilki przez to ostrzą pazur na mnie
Bo myślą, że wszystko na co mnie stać to Naturalnie
Mam tu palmę, prymat, Tet to dziecko under
W rymach retro klimat jak w Ghetto Blaster
Z werwą trzymam mixtape, pierwszą taśmę
Wciśniesz play, a reszta jest już kwestą następstw
Drażnię bębenki typów MC Y
Wiedzą, że nie spotkają mnie na pierwszej lepszej bitwie
Spotkać to mogą, ale konsekwencje przykre
I ocknij się kurwa dupku, bo nie jesteś w filmie
Wyrwę ci serce, chociaż wątpię w jego egzystencje
Moje oczy to rentgen, jarasz się pierwszym miejscem
MC? jacy MC, zrobię wreszcie ewidencje plewy i ziarna
Odróżnić wreszcie giganta od karła
Niektórzy cały czas mają do mnie problem
Mówią, że tu chodzi o hajs i fejm
Skurwysynu nawet nie myśl, że mnie dotkniesz
Ja nie poddaje się bez walki, taki jest Tet
Niektórzy cały czas mają do mnie problem
Mówią, że tu chodzi o hajs i fejm
Skurwysynu nawet nie myśl, że mnie dotkniesz
Nigdy nie oddam swojej pasji, taki jest Tet
Moi ludzie, cenię ich bardziej niż diament i koks
A każdy najmniejszy ich sukces daje mi moc
To hermetyczne grono, nie myśl, że tu łatwo wpuszczam
Chcesz pukać do tych drzwi? pukaj ale z klamką w ustach
Cel - wspólny album plus każdy kończy solo
Polski show off poza kontrolą, to Polski kolos
I nic dla forsy, toną ci tnący linie ideałów
Chociaż mojej twarzy już też nie odbije całun
Daruj sobie debiuty, kilka wyjątków jak Zeus
Reszta może sobie szukać na forum trofeum
Nie chce ziomuś orderów, za dużo mam lat na karku
Własna bandera, oddaj honor, mów do mnie McArthur
A teraz zastanów się dlaczego ja to jestem ja
Jedyny łańcuch, który noszę to DNA
Podziemie, ta, duma nie pozwala uciec z domu
Tet, 46 wkurwionych chromosomów
Niektórzy cały czas mają do mnie problem
Mówią, że tu chodzi o hajs i fame
Skurwysynu nawet nie myśl, że mnie dotkniesz
Ja nie poddaje się bez walki, taki jest Tet
Niektórzy cały czas mają do mnie problem
Mówią, że tu chodzi o hajs i fame
Skurwysynu nawet nie myśl, że mnie dotkniesz
Nigdy nie oddam swojej pasji, taki jest Tet.
|
||||
7. |
||||
Tet się skończył, powtórz i zasłoń jako marny strateg
Jednym trackiem odkupuje wszystkie grzechy waszych matek
Czas na kaligrafię, dziewiąta litera, hebrajski alfabet
Jak zapach siarki nad ranem, to wyprawy na kraniec
Oddaje hołd synapsom, każdy akson to goniec
Poznaj koniec jak Donnie Darko
To nocny patrol, twenty-twenty
Spokrewniony z Funk'iem rozpylam im swoje beri-beri
Chcieli szczerzyć pyski, ale brak im głównie rozsądku
Świadomości, że wrócę, zabiorę uśmiech jak szkorbut
Uśniesz? w porządku, przyjdę w nocy jak Freddy
pseudo Carlito, podrzucę ci szminkę do celi
Mesjaszu sukcesu lepszy mój artyzm niż twój plastik
Zabierz przyjaciół na górę, masz przecież dwóch na krzyż
Ból jakbyś chwaląc dzień stracił wargi
Przestań się martwić, teraz masz krótszą drogę do łechtaczki
Zadrwisz? bądź pewny, przyjdzie kara
I żebyś pojął puentę - wypierdalaj!
|
||||
8. |
||||
Jest piątek, znaczy praca kochanie
Od dziewiątej do piątej, więc wracam zanim wstaniesz
Może wezmę prysznic, to jak dam radę
Bo przyśni ci się zmieszana z browarem ramka fajek
Czekając na ranek to tytuł pierwszego kawałka
Prawie dziewięć lat później druga część Najtlajf
To była długa noc i może pora iść spać
Może była zbyt długa i może już spokój mi dasz?
Nie wiem, może ta gra to jest w jedną stronę bilet
Ale ja się sam o niego chyba nie prosiłem
Mam dość tych gości co nie mają dość i to od lat
Przybijania gwoździ swoją własną głową o blat
Ile można pytam? hipokryta? ta, jasne
Bo znów jem śniadanie gdzieś około dziewiętnastej
Nie kładę się skoro nie zasnę, bo i po co?
(Vampiry budzą się nocą...no co?)
Krok chwiejny, wzrok mętny, a w głowie mam mętlik
Mój zegar biologiczny gryzie mi się ze słonecznym
Przepalił się bezpiecznik, tak to czuję
I mnie już teraz nie uratujesz, nie umiesz
Ćmy ciągnie do światła, my w knajpach
I nawet jak to nie ja to wiem jak wciąga night life
To w końcu był mój bit, ta pierwsza wersja sprzed lat
Teraz Tet i z Esdwa, co? Statik Selektah
Bez różnicy nawet jak w Polsce odnajdę Kalifornię
Bo słońce widuje średnio mniej więcej co dwa tygodnie
Od zmierzchu do świtu jak Quentin czy inny Rodriguez
Ja blady jak Brat Ali, spalony innym księżycem
Nie liczę tych nieprzespanych, dociekam tylko powodów
Chyba już mamy tak - pierwszy to czwarty track
Jedna z gorących par, teraz ostatni wyraz czytany wspak
I W.O.C.C może zmienić na Nie Wyspani Od Lat
Chlam, często przesadzam, adres - wysadź pod domem
Może to fart a może mam jakiś implant z tomtomem
W walce z domofonem bardziej Don Kichot niż Guralesko
Chociaż Kali pić, Kali wracać, Kali zasnąć nad deską
Tak często, chociaż ostatnio wciskany hamulec
I nie tylko przez względny szacunek do szarych komórek
Raczej do ciebie, twój numer jeden nie może łajzą być
A po dwóch czteropakach mam jak 2Pac, że All Eyez On Me.
To miasto nie chce zasnąć, jak w pierwszej wersji
Ta, kilka lat później w mieście, które nigdy nie śpi
Neony, światła, neony, witryny, światła
Kilka lat później, ale ten sam night life.
|
||||
9. |
Czekałem Długo
02:50
|
|||
Co jest grane? odpowiedź to zgodnie z planem
A mojej drogi nie powstydziłby się kot za oceanem
Bo to jest talent, czasem ktoś jakby na siłę przypomni
Jestem raz - z tobą, dwa - sobą, trzy - skromny
Wspomnij koncerty, imprezy czy soundsystemy
Teatry, warsztaty, bitwy, cyphery, walki i sceny
Oblicze tej tremy, smak triumfu albo smak złości
A to co chcesz ty znać ja znam dawno z autopsji
To moja historia, a nie sztuczne drogi, kariery
Pamiętam minę wujka kiedy każe wyłączyć kamery
Minę Deo kiedy zasilił stajnie Remika i usłyszał
Sorry, nie znajdziesz mnie tam na featach, wiesz
Pamiętam jak odpuszczam hajs za Mighty Vibes
To mały kraj, zapytaj Głowy dlaczego wciąż dla nich gram
Ty wszystko co możesz skomentuj, ty napisz posty
Ale żaden z was nie wie co to łzy pod Babigoszczy
Styl, flow my mamy to wszystko
Po ty by błyszczeć zawsze a nie tylko na chwile zabłysnąć
Zapisz tą część swojej natury, rozłóż na tury
I pokaż mi który ma tyle szczerej miłości dla kultury
B-boye, maty, farby, ściany, skrecze, teksty, kartki
Nigdy nie odciąłem się by zostać elitarnym
Kiedyś Praktik powiedział jeszcze będziesz pierwszą ligą
Czekałem długo dostrajając swoją częstotliwość
Brat, cofnij się na chwile i wróć tam ze mną
Jakby czas ruszył wstecz, a tylko nieco zmienił prędkość
Tetris - Embrion, miejski flavour i pieprzyć splendor
Chociaż połowa mnie chciała hajsu jak Eric Sermon
Mam mierzyć w przeszłość, to coś więcej niż głupia fraza
Ja wywołany do tablicy nie stanę tabula rasa
Wrzucaj krawat, pożegnaj scenę pachnącą pielą
My zostajemy jak diament gdy twoje perły sczernieją
Od pierwszej rundy jestem z ludźmi, wiesz nie chce bluźnić
Ale można się nieźle wkurwić parząc na rzesze głupich
Ci fałszywi guru, zabierzcie kumpli i wreszcie dupki
Strzelcie ze ślepych, pustych, ja przy was jestem jak full clip
|
||||
10. |
||||
Mam jakieś 7 lat, jeszcze świat jest mi obcy,
Ale już wtedy grywam w opcji niegrzeczni chłopcy,
Matka mówi- załóż czapkę-jest środek sierpnia,
Topi się asfalt ,a słońce w zenicie nas prawie przewierca na wylot,
Nam szczylom było wszystko jedno,
Chociaż upał podpuszczał żeby po raz pierwszy przekląć,
Wrzeszcząc ,wybiegam przed blok ,jest tłok jak zwykle,
Dzieciaki z klatki obok opatentowały system,
Dendro alpinizm, w roli głównej sosna,
A przecież nie pozwolę żeby wyżej wlazł byle sąsiad,
To strach-uczucie kiedy spadam z niej,
Już w locie czując że dziwie przestaje jakoś łapać tlen,
Diagnoza-udar, powikłanie-zapalenie opon,
Żeby nie fart nie dotkał bym ziemi stopą,
Przed wózkiem wykonałem sprawny zwód,
A po tygodniu znajomy lekarz mówi to jakiś cud.
Ref.
Kilka razy myślałem ze to już koniec,
Dłonie spocone, ale trafiłem na korek,
W tunelu ze światłem wrzucam wsteczny,
To te momenty przez które czasem nie śpisz
x 2
Wiem, śmierć dodaje pikanterii w cv,
Ale z innej perspektywy cieszę się że jestem żywy,
I nie chcę przybić jej piony , bywa blisko tak jak wtedy,
A dokładnie 3 11 2 2K4 ,trauma,
Wierzyć nie musisz,
Wystarczy wytęż słuch,
Wspomnienia ból,
A to ze żyję cud,
Myślę, mógł być to feralny sylwester hardcore,
Wiesz, zamiast szampana piłem własną krew,
Brat z matka gdzieś,
Łapią wdech, jak to jest,
Ze wmawiamy sobie- nam się to nie zdarza- co nie,
A później kładą mnie i z zimnym dystansem kroją,
Zaraz po tym jak strzykawkę głaszcze anestezjolog,
Na zawsze ponoć coś zostanie, na zawszę tu,
Możesz o mnie mówić MC 2-12 szwów,
Miałem swój fart, widocznie musiałem przez to przejść,
Wyjącymi z bólu szczękami wysyłając SOS…
Żyję z dnia na dzień, i nie wiem co się zdarzy,
Jedno jest pewne-ze śmiercią mi nie do twarzy,
Ona jest blisko,
Ale na siłę jej nie szukam,
I mam nadzieję ze nie do 3 razy sztuka…
|
||||
11. |
Może Pogadamy
01:36
|
|||
12. |
Nie Przestawaj feat.Pogz
03:01
|
|||
To coś było w was, pytanie czy w was to jeszcze jest
Ja spisuje wehikuł czasu prawie jak Herbert Wells
W mieście gdzie każde miejsce było naszym podwórkiem
A gość w klipie Dog Eat Dog nosił Polską koszulkę
No Fronts No Tricks No Soap Box Politics
No Guns Just Blunts We Kick This Just For Fun
Zac buntował nas przeciw maszynom jak w tamtym funkowym sznycie Beasty Boysi z Q Tipem śmigali na repeat'ciew kółko
W kółko, w kółko z jamnikiem sesje co noc pod trójką
Tam gdzie dziś Pszet spaceruje z żoną i córką
Mieliśmy pestki, browary, jointa na deser
Gnoje z THC, cel to bycia kids na VHS'ie
Czasem w stresie, bo niebieski kolor nas dręczył
A nikt nie miał dokumentów, bo nikt nie był pierdolnięty
Nikt nie miał Nokii, Samsunga czy nowej Motorolli
Mogliśmy się zaszyć od starych i marzyć tak do woli
O lenarach o vansach, a nie o pensjach i szansach
O rolkach, Segach, Soniakach, o jakichś fajnych wakacjach
O pannach, dziewczyny wyglądały tak słodko
A zdjęty stanik czy majtki rosły do rangi hard porno
Nam wolno było wszystko, limitem były chmury nad nami
Nie znaliśmy granic, ale czy ciągle ich nie znamy?
Czy mamy czego chcemy? priorytety
Życzę ci zdrowia, szczęścia, brat pieniądz chory fetysz
Zdrowych dzieci, kobiety, miejsca o którym powiesz dom
Te same chmury nad nami, masz głowę, podnieś ją
Zamoście, Tarasy, Górny, Wysokie i Sady
Dokąd uciekłeś, biały Lublin, Poznań czy do Warszawy
Powiem to raz, ty powtórz to ze dwa razy
Gdziekolwiek jesteś brat nigdy nie przestawaj marzyć.
Dla moich wszystkich ludzi, tutaj, na całym globie
Życie jest twoje, ty wyobraź to sobie, sobie
Zaciśnij dłonie, ty nie zasłaniaj twarzy
I mam nadzieję, że nigdy nie przestaniemy marzyć.
Byłem dzieciakiem myślącym, że mam pół świata na dłoni
Marzącym żeby zrobić coś co będę opowiadał swoim
Paru typków wierzących, że da żyć się bez pieniędzy
Mieliśmy więcej marzeń niż pomysłów jak je spełnić
Szkoła czy freestyle, to prosty wybór, wiem
Trzeci dzień z rzędu mój pokój prywatny scrabble jam
Czułem się jak w NBA, bo mam koszulki Jordana
Grałem 8 godzin, aż mi nie spuchły kolana
Koszulki, raper w TV miał ich z 50 może
Odkładałem kieszonkowe, chciałem mieć co miesiąc nowe
Dziś nawet nie sięgają mi do pępka tamte chyba
Kobieta śmieje się gdy mówię, że dam je dla syna
Syna, dzisiaj plany się zmieniły
Ale nie siedzę czekając aż będę stary i siwy
Ten sam zestaw ze spisanych pierwszych stron
To rzecz, tylko twoje szczęście, nasz bezpieczny dom
|
||||
13. |
To Koniec
01:49
|
|||
14. |
Robimy To Tak (bonus)
02:12
|
Streaming and Download help
If you like TE-TRIS & DJ TORT, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp