We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

STICK 2 MY NAME RIGHT

by TE-TRIS & DJ TORT

/
  • Streaming + Download

     

  • _______________________________________

    Sold Out

1.
Mów co chcesz, raper, cham, łajza, gwiazda, freestyle I tak nie wiesz o mnie nic, to tak w ramach Intra Mój świat na walizkach, witaj brat na Mixtape'ie Wrzucam wokale po tym, jak Static zrobił selekcję Dobrem jest wejście, które pamiętasz po latach Dobrem jest serce, które zawsze pamięta o braciach Więc dbając o twój sprzęt piszę wersy nocą Przez to coraz rzadziej słysząc Tet pytasz kto to I tak oto czekam na bit, później czekam na kwit Ale nie szczekam, jak ci co chcą wjechać na szczyt Ad hook, znam krok po kroku, własną ścieżkę Czasem razem z ustami też palę całą resztę Jestem tu od lat, od ponad dwóch w Warszawie Chcesz mnie uczyć swoich liter? wsadź sobie swój alfabet Żaden kurwa błazen nie będzie nawet stać koło mnie Prędzej Peter Parker złapie arachnofobię Parokrotnie wystrzelony na orbitę zwątpień Aplikowałem sobie serie, problem, policzek, kompleks Jebać to, co, mało górnolotnie? Tet, Tet, Tet, Tet - nie rozumiesz? puść odwrotnie Wiem dobrze, kto jest ze mną i co jest dla mnie Jak nie masz z tym problemu, to wymawiaj Tet poprawnie Jak ciągle nie łapiesz to powie ci mój ulubiony raper, że: Spell his name right
2.
Stoję, patrzę, słucham bez kodeksów jak Hammurabi Kontra dla podszeptów typu idziesz na dół Hrabin Choć padam już z nóg, kawa plus szlug zamiast budzika To spłacam tu dług, moja dewiza to muzyka Umiem słuchać, zakopany w skrzynkach z woskiem Ja zakochany w skrzynkach z woskiem, jakaś szynka, toster Krzyk za oknem, kiedy siadam pisać zwrotkę Łapię oddech, ty, daje ci ten syf za drobne Słucham, to sax czy trąbka, w tym mieszka dusza Bóg dał mi moją chociaż mówisz o niej Eustachiusza I tego co gra tutaj, na stówę u nich nie słychać Mózgi odporne bardziej niż mury Jerycha Kluby, nie pytaj, w nich dzisiaj grywa DJ Ipod Co drugi hit to jakby psycho wpadł z wiertarką I w sumie wiesz, mam to gdzieś, ja mam tylko uraz Do tego w którym kierunku idzie ta cała popkultura [x4] A ty stój, patrz, słuchaj Od Naturalnie mam tu armie, ile hajsu zgarnę? chwile Kalkulacje nie dla mnie, bo żyję normalnie ze stylem Nie z grillem i blinkiem, wiem, wiem to może old-school Ale w środku czuję, że zamiast blasku wolę posłuch Ciągle ktoś tu podpowiada jak poszerzyć fan-base Jak powiesić plazmę, nie wiem, kupić coś, lepszy sampler Rozkręcić passę, liczą się ci z wielkim hajsem Ty mam dla ciebie dedykację - spierdalaj! Idź odwiedzić myspace tych co będą tu bredzić zawsze Że chcieliby zmienić rap grę, a kończą jak Nelly z plastrem Jestem jak Jay-Z, znasz mnie, ulica patrzy I wolę szerzyć własne poglądy, a nie wciskać pastisz Słuchaj uważnie, bo to coś jak komunikat Chcesz pisać? zacznij na początku czytać Zacznij słuchać, usłysz, stań na chwile, zobacz Ej nie słyszysz? no to możesz iść śladami Van Gogha [x4] A ty stój, patrz, słuchaj
3.
T-shit 03:10
Zmień G shit na T shit i dostaniesz to gówno W czasach kiedy co drugi raper wdzięczy się jak instruktor Aerobiku rapu w cenie akademii zdrowia dwójki Czasem wściekam się a czasem mówię - dobra, chuj z tym Mógłbym spuścić w klopie 6 na 10 polskich krążków 3 od hardcore'owców, drugie 3 od mądrych chłopców Tetris w środku, jestem szczerym graczem W parze z odtwarzaczem, cel tego krążka nie grozi sraczem W moim rapie smak korzeni jak żeń-szeń aromat Co lepsze masz to za friko, coś jak powietrze w alkomat Wysyłam to do ciebie, król twoich kolumn kocie Tyle, że w tym przypadku stężenie to 110% Pierdolą w kółko - bywa ciężko, zwykła banda cepów Ja wiedziałbym więcej o Polsce mieszkając w Bangladeszu Ty patrz na Rzeszów, WWA, Szczecin, Poznań czy Białystok Nawet w Siemiatyczach miałem to wszystko Ludzkie dramaty, patologie, cukier w barwach brązu Emigracje za zarobkiem, depresje głębokie jak wąwóz Siedzisz w pociągu, słuchasz tego? lukaj w szybę Szukaj moich śladów, to prawie pewne, że już tam byłem Wróć na chwile, rzuć okiem na swój MP Player Nie wskrzeszę Big Puna, ale też nie jestem Player Pejoratywnie czy dosłownie, znaczenie kwestą sporu I weź mnie przez to nielub albo weź mnie za to polub Chyba, że twój mózg jest niedostępny jak crack w Opolu To nie Miami, ja nie jestem raczej imigrantem z Kuby Ale mam tony historii za które zaczniesz mnie lubić Drugie tyle za które ktoś powinien dostać wpierdol Może nie koniecznie ja, ale wiem, że ktoś na pewno Poznaj getto tu gdzie zamiast Haenni & Hanni Są dresy i bramy, koledzy i chamy, kobiety i damy Problemy i plany, kastety i gramy, player'zy i pary Plenery i bary, zalety i wady To kształtuje mnie nie mniej niż ciebie Wspólny przebieg machiny, nieważne czy tu masz debet Czy plus czy minus, i nie chodzi mi tutaj o Kaliber Raczej czy nabój z rozsądkiem, a grawer na twoje imię Bo to on i determinacja tworzą dziś trzon A T? litera, która trzyma i poziom i pion
4.
Ladeeze 02:37
To mogła być historia z cyklu one night stand A prawda jest taka, że mam uczucie jak Isaac Hayes Gadam wręcz sam do siebie rzeczy głupie ponoć Kiedyś w klubie co noc, teraz gamia znów jest mono I mogą śmiać się ze mnie przy gorzkiej do rozpuku Z taką kobietą nie chce dzieci, chce od razu wnuków Możesz mnie jebnąć uszczypnąć, jebnąć w łeb Wszystko mi jedno wiesz, wybrałem, chce być po kres Żyć, to mieć yo, żyć to mieć flow Coś ci powiem, a, a, a, a, a zresztą Mierz to swoją miarą albo powiedz - Tetris głupi Ale znam hotele, motele, imprezki, piersi grouppies Nie tylko piesi, nie jedna teraz szlocha Widzisz, przy takim wersie ziomuś twoja strzela focha Moja śmieje się, dla niej będę zawsze najlepszy Mijając psiarnie autem wchodzi w zakręt na ręcznym W tych kręgach niejednego za to już kazali spalić Ale mam to głęboko i odświeżam Larifari Common znów brzmi świeżo, Dilla Rest In Peace Słucham Last Is zaraz później całej reszty Bee Mervin brzmi w tle i jest częścią karmy Nawet Barry White jakiś mniej pretensjonalny Mruczy, że uwierzę w to jak sam zobaczę Do pościeli wibe ale dziś ma aprobatę Zero opcji akwarium, valium, seminarium Nokia spokojna, już nikt nie boi się alarmów Come to come, jak nie z tą to na pewno z tamtą Ty, prędzej bizon wlezie na żyrandol Nic pod dyktando, własny slang i Bonnie & Clyde Własny świat splecionych dłoni i ciał I nawet jeśli trochę z przymrużeniem oka To nie Sade Abe, nie tracisz jaj przez to, że kochasz.
5.
Na Szczyt 03:23
Jakiś czas temu nie mieliśmy nic Dziś, dziś nie zatrzyma nas nic Na szczyt gdziekolwiek, czymkolwiek to jest My idziemy razem, Reformat, WOCC, Tet Jakiś czas temu mogliśmy tylko chcieć Dziś, dziś, dziś to wszystko ma sens Gdzieś czeka na nas i czymkolwiek to jest My idziemy razem, Reformat, WOCC, Tet Masz mnie w studio, obok zawsze freestyle, jak wolisz I nie zbada tego obok, nie wykaże lista OLIS Statystyki, słupki, bo nie przeliczysz na złotówki Taki czynnik ludzki, pierwiastek, mówią o tym szósty zmysł Bez ósmych mil, prędzej bit, street, skrecz Tłusty bit i tekst, zwykły gest Przyjmij ten mixtape jako zapowiedź, miej pewność To kształt rzeczy, które dopiero nadejdą A ze mną wiem kto, wiem po co i wiem kiedy Wiem jak, bo mam to życie i wiem co chcę przeżyć To już nie zeszyt, to kilka grubych tomów Chociaż ja to ciało, krew, ja to kilka grup atomów Szukam domu, kalejdoskop zysków i strat Nie chcę błysków i gwiazd, znam te kilka pysków od lat Poznaj ten świat, per siostra, per brat Tu gdzie w drodze na szczyt nigdy nie będziesz sam Jakiś czas temu nie mieliśmy nic Dziś, dziś nie zatrzyma nas nic Na szczyt gdziekolwiek, czymkolwiek to jest My idziemy razem, Reformat, WOCC, Tet Jakiś czas temu mogliśmy tylko chcieć Dziś, dziś, dziś to wszystko ma sens Gdzieś czeka na nas i czymkolwiek to jest My idziemy razem, Reformat, WOCC, Tet Szczyt, mój szczyt, mam go pod stopami co dzień Klasą samą w sobie być, przejść na drugą stronę jak Styks z Charonem zagrać obolem o to by żyć znów zobaczyć Hades wrócić, ustami dotknąć chmur Tworzą mur, stoję pod nim jak w Floyd'zi Edukacja, z nią czy bez niej i tak błądzisz Książki spłoną, pomniki upadną, berła, korony Skalpel czasu i tak poukłada nas w te same groby Co mogę zrobić? uwierzyć w Boga jak ty? Zbawimy nas my czy syn i jego droga na krzyż Co da nam wstyd, a kto rozgrzeszy konfesjonał Kto tylko splunie, a kto dobre słowo powie o nas Powiedz co masz, powiedz czego ciągle nie masz Alpy nie chcą wierzchołków szczyt to ciągle Ziemia Trzeci głaz od Słońca i nie zmienisz nic w układzie Ale ciągle możesz go rozbić i zrobimy to razem.
6.
Dawaj respekt, jesteś nowy czy weteranem Zobacz dokąd to zabrałem, zabieram to jeszcze dalej Wiem, młode wilki przez to ostrzą pazur na mnie Bo myślą, że wszystko na co mnie stać to Naturalnie Mam tu palmę, prymat, Tet to dziecko under W rymach retro klimat jak w Ghetto Blaster Z werwą trzymam mixtape, pierwszą taśmę Wciśniesz play, a reszta jest już kwestą następstw Drażnię bębenki typów MC Y Wiedzą, że nie spotkają mnie na pierwszej lepszej bitwie Spotkać to mogą, ale konsekwencje przykre I ocknij się kurwa dupku, bo nie jesteś w filmie Wyrwę ci serce, chociaż wątpię w jego egzystencje Moje oczy to rentgen, jarasz się pierwszym miejscem MC? jacy MC, zrobię wreszcie ewidencje plewy i ziarna Odróżnić wreszcie giganta od karła Niektórzy cały czas mają do mnie problem Mówią, że tu chodzi o hajs i fejm Skurwysynu nawet nie myśl, że mnie dotkniesz Ja nie poddaje się bez walki, taki jest Tet Niektórzy cały czas mają do mnie problem Mówią, że tu chodzi o hajs i fejm Skurwysynu nawet nie myśl, że mnie dotkniesz Nigdy nie oddam swojej pasji, taki jest Tet Moi ludzie, cenię ich bardziej niż diament i koks A każdy najmniejszy ich sukces daje mi moc To hermetyczne grono, nie myśl, że tu łatwo wpuszczam Chcesz pukać do tych drzwi? pukaj ale z klamką w ustach Cel - wspólny album plus każdy kończy solo Polski show off poza kontrolą, to Polski kolos I nic dla forsy, toną ci tnący linie ideałów Chociaż mojej twarzy już też nie odbije całun Daruj sobie debiuty, kilka wyjątków jak Zeus Reszta może sobie szukać na forum trofeum Nie chce ziomuś orderów, za dużo mam lat na karku Własna bandera, oddaj honor, mów do mnie McArthur A teraz zastanów się dlaczego ja to jestem ja Jedyny łańcuch, który noszę to DNA Podziemie, ta, duma nie pozwala uciec z domu Tet, 46 wkurwionych chromosomów Niektórzy cały czas mają do mnie problem Mówią, że tu chodzi o hajs i fame Skurwysynu nawet nie myśl, że mnie dotkniesz Ja nie poddaje się bez walki, taki jest Tet Niektórzy cały czas mają do mnie problem Mówią, że tu chodzi o hajs i fame Skurwysynu nawet nie myśl, że mnie dotkniesz Nigdy nie oddam swojej pasji, taki jest Tet.
7.
Tet się skończył, powtórz i zasłoń jako marny strateg Jednym trackiem odkupuje wszystkie grzechy waszych matek Czas na kaligrafię, dziewiąta litera, hebrajski alfabet Jak zapach siarki nad ranem, to wyprawy na kraniec Oddaje hołd synapsom, każdy akson to goniec Poznaj koniec jak Donnie Darko To nocny patrol, twenty-twenty Spokrewniony z Funk'iem rozpylam im swoje beri-beri Chcieli szczerzyć pyski, ale brak im głównie rozsądku Świadomości, że wrócę, zabiorę uśmiech jak szkorbut Uśniesz? w porządku, przyjdę w nocy jak Freddy pseudo Carlito, podrzucę ci szminkę do celi Mesjaszu sukcesu lepszy mój artyzm niż twój plastik Zabierz przyjaciół na górę, masz przecież dwóch na krzyż Ból jakbyś chwaląc dzień stracił wargi Przestań się martwić, teraz masz krótszą drogę do łechtaczki Zadrwisz? bądź pewny, przyjdzie kara I żebyś pojął puentę - wypierdalaj!
8.
Jest piątek, znaczy praca kochanie Od dziewiątej do piątej, więc wracam zanim wstaniesz Może wezmę prysznic, to jak dam radę Bo przyśni ci się zmieszana z browarem ramka fajek Czekając na ranek to tytuł pierwszego kawałka Prawie dziewięć lat później druga część Najtlajf To była długa noc i może pora iść spać Może była zbyt długa i może już spokój mi dasz? Nie wiem, może ta gra to jest w jedną stronę bilet Ale ja się sam o niego chyba nie prosiłem Mam dość tych gości co nie mają dość i to od lat Przybijania gwoździ swoją własną głową o blat Ile można pytam? hipokryta? ta, jasne Bo znów jem śniadanie gdzieś około dziewiętnastej Nie kładę się skoro nie zasnę, bo i po co? (Vampiry budzą się nocą...no co?) Krok chwiejny, wzrok mętny, a w głowie mam mętlik Mój zegar biologiczny gryzie mi się ze słonecznym Przepalił się bezpiecznik, tak to czuję I mnie już teraz nie uratujesz, nie umiesz Ćmy ciągnie do światła, my w knajpach I nawet jak to nie ja to wiem jak wciąga night life To w końcu był mój bit, ta pierwsza wersja sprzed lat Teraz Tet i z Esdwa, co? Statik Selektah Bez różnicy nawet jak w Polsce odnajdę Kalifornię Bo słońce widuje średnio mniej więcej co dwa tygodnie Od zmierzchu do świtu jak Quentin czy inny Rodriguez Ja blady jak Brat Ali, spalony innym księżycem Nie liczę tych nieprzespanych, dociekam tylko powodów Chyba już mamy tak - pierwszy to czwarty track Jedna z gorących par, teraz ostatni wyraz czytany wspak I W.O.C.C może zmienić na Nie Wyspani Od Lat Chlam, często przesadzam, adres - wysadź pod domem Może to fart a może mam jakiś implant z tomtomem W walce z domofonem bardziej Don Kichot niż Guralesko Chociaż Kali pić, Kali wracać, Kali zasnąć nad deską Tak często, chociaż ostatnio wciskany hamulec I nie tylko przez względny szacunek do szarych komórek Raczej do ciebie, twój numer jeden nie może łajzą być A po dwóch czteropakach mam jak 2Pac, że All Eyez On Me. To miasto nie chce zasnąć, jak w pierwszej wersji Ta, kilka lat później w mieście, które nigdy nie śpi Neony, światła, neony, witryny, światła Kilka lat później, ale ten sam night life.
9.
Co jest grane? odpowiedź to zgodnie z planem A mojej drogi nie powstydziłby się kot za oceanem Bo to jest talent, czasem ktoś jakby na siłę przypomni Jestem raz - z tobą, dwa - sobą, trzy - skromny Wspomnij koncerty, imprezy czy soundsystemy Teatry, warsztaty, bitwy, cyphery, walki i sceny Oblicze tej tremy, smak triumfu albo smak złości A to co chcesz ty znać ja znam dawno z autopsji To moja historia, a nie sztuczne drogi, kariery Pamiętam minę wujka kiedy każe wyłączyć kamery Minę Deo kiedy zasilił stajnie Remika i usłyszał Sorry, nie znajdziesz mnie tam na featach, wiesz Pamiętam jak odpuszczam hajs za Mighty Vibes To mały kraj, zapytaj Głowy dlaczego wciąż dla nich gram Ty wszystko co możesz skomentuj, ty napisz posty Ale żaden z was nie wie co to łzy pod Babigoszczy Styl, flow my mamy to wszystko Po ty by błyszczeć zawsze a nie tylko na chwile zabłysnąć Zapisz tą część swojej natury, rozłóż na tury I pokaż mi który ma tyle szczerej miłości dla kultury B-boye, maty, farby, ściany, skrecze, teksty, kartki Nigdy nie odciąłem się by zostać elitarnym Kiedyś Praktik powiedział jeszcze będziesz pierwszą ligą Czekałem długo dostrajając swoją częstotliwość Brat, cofnij się na chwile i wróć tam ze mną Jakby czas ruszył wstecz, a tylko nieco zmienił prędkość Tetris - Embrion, miejski flavour i pieprzyć splendor Chociaż połowa mnie chciała hajsu jak Eric Sermon Mam mierzyć w przeszłość, to coś więcej niż głupia fraza Ja wywołany do tablicy nie stanę tabula rasa Wrzucaj krawat, pożegnaj scenę pachnącą pielą My zostajemy jak diament gdy twoje perły sczernieją Od pierwszej rundy jestem z ludźmi, wiesz nie chce bluźnić Ale można się nieźle wkurwić parząc na rzesze głupich Ci fałszywi guru, zabierzcie kumpli i wreszcie dupki Strzelcie ze ślepych, pustych, ja przy was jestem jak full clip
10.
Mam jakieś 7 lat, jeszcze świat jest mi obcy, Ale już wtedy grywam w opcji niegrzeczni chłopcy, Matka mówi- załóż czapkę-jest środek sierpnia, Topi się asfalt ,a słońce w zenicie nas prawie przewierca na wylot, Nam szczylom było wszystko jedno, Chociaż upał podpuszczał żeby po raz pierwszy przekląć, Wrzeszcząc ,wybiegam przed blok ,jest tłok jak zwykle, Dzieciaki z klatki obok opatentowały system, Dendro alpinizm, w roli głównej sosna, A przecież nie pozwolę żeby wyżej wlazł byle sąsiad, To strach-uczucie kiedy spadam z niej, Już w locie czując że dziwie przestaje jakoś łapać tlen, Diagnoza-udar, powikłanie-zapalenie opon, Żeby nie fart nie dotkał bym ziemi stopą, Przed wózkiem wykonałem sprawny zwód, A po tygodniu znajomy lekarz mówi to jakiś cud. Ref. Kilka razy myślałem ze to już koniec, Dłonie spocone, ale trafiłem na korek, W tunelu ze światłem wrzucam wsteczny, To te momenty przez które czasem nie śpisz x 2 Wiem, śmierć dodaje pikanterii w cv, Ale z innej perspektywy cieszę się że jestem żywy, I nie chcę przybić jej piony , bywa blisko tak jak wtedy, A dokładnie 3 11 2 2K4 ,trauma, Wierzyć nie musisz, Wystarczy wytęż słuch, Wspomnienia ból, A to ze żyję cud, Myślę, mógł być to feralny sylwester hardcore, Wiesz, zamiast szampana piłem własną krew, Brat z matka gdzieś, Łapią wdech, jak to jest, Ze wmawiamy sobie- nam się to nie zdarza- co nie, A później kładą mnie i z zimnym dystansem kroją, Zaraz po tym jak strzykawkę głaszcze anestezjolog, Na zawsze ponoć coś zostanie, na zawszę tu, Możesz o mnie mówić MC 2-12 szwów, Miałem swój fart, widocznie musiałem przez to przejść, Wyjącymi z bólu szczękami wysyłając SOS… Żyję z dnia na dzień, i nie wiem co się zdarzy, Jedno jest pewne-ze śmiercią mi nie do twarzy, Ona jest blisko, Ale na siłę jej nie szukam, I mam nadzieję ze nie do 3 razy sztuka…
11.
12.
To coś było w was, pytanie czy w was to jeszcze jest Ja spisuje wehikuł czasu prawie jak Herbert Wells W mieście gdzie każde miejsce było naszym podwórkiem A gość w klipie Dog Eat Dog nosił Polską koszulkę No Fronts No Tricks No Soap Box Politics No Guns Just Blunts We Kick This Just For Fun Zac buntował nas przeciw maszynom jak w tamtym funkowym sznycie Beasty Boysi z Q Tipem śmigali na repeat'ciew kółko W kółko, w kółko z jamnikiem sesje co noc pod trójką Tam gdzie dziś Pszet spaceruje z żoną i córką Mieliśmy pestki, browary, jointa na deser Gnoje z THC, cel to bycia kids na VHS'ie Czasem w stresie, bo niebieski kolor nas dręczył A nikt nie miał dokumentów, bo nikt nie był pierdolnięty Nikt nie miał Nokii, Samsunga czy nowej Motorolli Mogliśmy się zaszyć od starych i marzyć tak do woli O lenarach o vansach, a nie o pensjach i szansach O rolkach, Segach, Soniakach, o jakichś fajnych wakacjach O pannach, dziewczyny wyglądały tak słodko A zdjęty stanik czy majtki rosły do rangi hard porno Nam wolno było wszystko, limitem były chmury nad nami Nie znaliśmy granic, ale czy ciągle ich nie znamy? Czy mamy czego chcemy? priorytety Życzę ci zdrowia, szczęścia, brat pieniądz chory fetysz Zdrowych dzieci, kobiety, miejsca o którym powiesz dom Te same chmury nad nami, masz głowę, podnieś ją Zamoście, Tarasy, Górny, Wysokie i Sady Dokąd uciekłeś, biały Lublin, Poznań czy do Warszawy Powiem to raz, ty powtórz to ze dwa razy Gdziekolwiek jesteś brat nigdy nie przestawaj marzyć. Dla moich wszystkich ludzi, tutaj, na całym globie Życie jest twoje, ty wyobraź to sobie, sobie Zaciśnij dłonie, ty nie zasłaniaj twarzy I mam nadzieję, że nigdy nie przestaniemy marzyć. Byłem dzieciakiem myślącym, że mam pół świata na dłoni Marzącym żeby zrobić coś co będę opowiadał swoim Paru typków wierzących, że da żyć się bez pieniędzy Mieliśmy więcej marzeń niż pomysłów jak je spełnić Szkoła czy freestyle, to prosty wybór, wiem Trzeci dzień z rzędu mój pokój prywatny scrabble jam Czułem się jak w NBA, bo mam koszulki Jordana Grałem 8 godzin, aż mi nie spuchły kolana Koszulki, raper w TV miał ich z 50 może Odkładałem kieszonkowe, chciałem mieć co miesiąc nowe Dziś nawet nie sięgają mi do pępka tamte chyba Kobieta śmieje się gdy mówię, że dam je dla syna Syna, dzisiaj plany się zmieniły Ale nie siedzę czekając aż będę stary i siwy Ten sam zestaw ze spisanych pierwszych stron To rzecz, tylko twoje szczęście, nasz bezpieczny dom
13.
To Koniec 01:49
14.

credits

released February 28, 2009

license

all rights reserved

tags

about

TE-TRIS & DJ TORT Białystok, Poland

contact / help

Contact TE-TRIS & DJ TORT

Streaming and
Download help

Shipping and returns

Report this album or account